Jakiś czas temu głośno było w mediach na temat tzn. ACTA 2. Chodziło wtedy o podatek od linków oraz o swego rodzaju cenzurę. Wszystko to zostało przegłosowane w Parlamencie Europejskim. Teraz francuskie media starają się wyegzekwować na amerykańskim gigancie tego prawa. W skrócie chodzi o pieniądze. I to bardzo duże.
We wspomnianym felietonie wspominałem o tym, że wszyscy co lobbowali za tym pomysłem tak na prawdę, że kręcą na siebie bat. Jeżeli myśleliście, że Google podda się bez walki, to jesteście w wielkim błędzie.
Każdy z krajów wspólnoty został zobligowany do wprowadzenia odpowiedniego prawa, które będzie zgodne z niedawno przegłosowaną dyrektywą. Francja zrobiła to jako pierwsza i postanowiła szybko działać i zmusić firmę na zapłatę należnego „podatku” (opłata licencyjna za wykorzystywanie tekstów pojawiających się w wynikach wyszukiwania).
Pojawił się problem, bo Google nie chce płacić, co więcej, według prawników firmy francuska wersja prawa pozwala na umieszczenie nagłówka artykułu w wyniku wyszukiwania, ale nie „fragmentu”, który często pojawia się pod nagłówkiem. Aby zachować zgodność z nowym prawem, Google usunie poniższy fragment linków do francuskich witryn z wiadomościami, a także miniatury, które czasami pojawiają się obok wyników z wiadomościami.
Co to w praktyce oznacza? Mniejszy ruch na serwisy z wiadomościami a co za tym idzie – mniejszy zysk w reklamach, które są przecież płacone za ilość wyświetleń.
Podobna sytuacja miała miejsce w Hiszpanii. Skończyło się to źle dla hiszpańskim mediów. Coś czuję, że finał tej opłaty licencyjnej będzie taki sam jak w Hiszpanii.