Nie tak dawno opisywałem przypadek, w którym AirTagi zostały używane do śledzenia luksusowych aut w Kanadzie. Informacja ta szybko rozeszła się po internecie. Na ruchy od Apple trzeba było trochę czekać.
W międzyczasie pojawiły się oferty sprzedaży zmodyfikowanych AirTagów, które nie emitowały sygnałów dźwiękowych (tzw. „silenced AirTags”). Modyfikacja polegała na fizycznemu wyłączeniu głośników w urządzeniu.
Po tych wszystkich incydentach tematem poważnie zainteresowało się samo Apple. Oczywiście firma zaczęła się tłumaczyć tym, że nie do takich celów zostało stworzone to urządzenia. Pojawił się poradnik na temat tego jak korzystać z AirTagów. Pojawiła się też informacja, że każdy taki AirTag posiada swój unikalny numer seryjny i dodatkowo jest połączony z kontem Apple. Firma chwali się, że już współpracowała z organami ścigania w przypadkach nadużycia funkcji śledzenia AirTagów.
Po zapowiadanej aktualizacji, podczas parowania, ma się pojawiać monit z przypomnieniem do czego zostały stworzone te urządzenia.
Z jednej strony fajnie, że firma dostrzega problem. Szkoda tylko, że próbuje rozwiązać ten, który sama stworzyła. Wątpię by tego typu komunikaty w jakiś szczególny sposób miały odstraszyć osoby chcące wykorzystać AirTagi do złych celów.