Recenzji książki na blogu jeszcze nie było. Dość ciekawa odskocznia od elektroniki. Temat książki jak najbardziej powiązany tematycznie. „Królestwo kłamstw” autorstwa Kate Fazzini traktuje o bezpieczeństwie, atakach hakerskich oraz dużych pieniądzach.
Jeżeli chcecie się dowiedzieć jak wyglądają ataki hakerskie na wielkie firmy, których celem są wielomilionowe okupy, to może to być odpowiednia pozycja.
Autorka pokazuje, że dzisiejsi cyberprzestępcy to normalni ludzie tacy jak sąsiad, wujek, ciotka czy dozorca. W książce „Królestwo kłamstw” poznajemy historię kilku, na pozór, zwykłych osób. Te zwykłe osoby w realnym świecie prowadzą niezwykłe życie w cyberprzestrzeni. Co więcej, nie trzeba mieć jakiś super zdolności programistycznych aby należeć do takiej grupy przestępczej.
Co więcej, w książce dowiemy się wieli informacji na temat ataków ransoware, które w ostatnich czasach są bardzo popularne. Mamy możliwość zajrzenia trochę w głąb umysłu takich osób.
Poznamy też co się dzieje w firmach które są atakowane. Jak wyglądają ustalenia na temat bezpieczeństwa.
Jedną z głównych bohaterek książki jest młoda Rumunka o imieniu Rene, która z imprezowej nastolatki staje się ważną postacią w firmie specjalizującej się w atakach typu ransomware. Kto z w wieku kilkunastu lat zarabiał miliony dolarów? Nie ja. A Rene owszem. Jedna z przygód tej nastolatki:
René nie znajduje prywatnego adresu dyrektora, ma tylko firmowy. Pisze do niego bardzo dyskretną wiadomość, ale z wyraźną aluzją do jego maili, na którą na pewno zareaguje:
„Założę się, że smakuje jak kurczak, ale bardzo dobry kurczak”. René pisze to z lekkim obrzydzeniem, jeszcze raz czyta cały tekst i dodaje na końcu numer komórki na kartę, z którego rozmowa zostanie przekierowana na jej telefon.
Podpisuje się pseudonimem Katrina i klika „wyślij”. Dyrektor oddzwania po trzech minutach, choć w San Francisco jest pierwsza w nocy. Połączenie odbywa się przez WhatsAppa i jest zaszyfrowane. Głos w słuchawce jest wyraźnie zmęczony, lekko zmanierowany.
— Halo? Czy to Katrina?
— Tak.
— Chciałem zapytać, ile kosztuje skorzystanie z państwa… niszczarek.
— Obecnie stawka wynosi dwieście bitcoinów.
— To… — głos cichnie, gdy klient dokonuje obliczeń, choć René łatwo mogłaby dokończyć za niego zdanie — ponad milion dolarów.
— Tak — potwierdza René.
— A dokumenty… zostaną całkowicie zniszczone… po państwa usłudze?
— Tak.
René ma już doświadczenie w pracy z klientami i wie, że facet stopniowo przekonuje sam siebie do przyjęcia jej oferty.
— Da mi pani gwarancję?
— Tak. Jeśli pan chce, mogę przygotować pisemną umowę i przesłać ją na…
— Nie! Nie, w porządku. Wierzę pani na słowo. W końcu jeśli nie dotrzymywalibyście obietnic, już nikt więcej by wam nie zapłacił, prawda?
— Ma pan rację.
Innym bohaterem jest Victor, który zarabia duże pieniądze modyfikując oprogramowanie sportowych samochodów. Dzięki niemu samochody są szybsze.
Nie chcę opisywać innych bohaterów, ale od razu zaznaczę, że są to bardzo barwne postacie.
Za każdym razem gdy czytam tego typu książki utwierdzam się w przekonaniu, że człowiek jest najsłabszym ogniwem jeśli chodzi o cyberbezpieczeństwo.
Osobom, które przekładały książkę na język polski należy się duży plus za nietłumaczenie słowniczka pojęć na nasz język. W tej „branży” raczej króluje słownictwo angielskie i jakakolwiek próba wymyślania polskich słów byłaby dziwna.
Podsumowując. Jeżeli lubisz prawdziwe historie o hakerach, cyberbezpieczeństwie lub chcesz się powiedzieć czegoś na temat tych osób, to będzie to odpowiednia pozycja.
Książka kosztuje 24 zł w wersji drukowanej lub 20 zł jako ebook. Można ją kupić na stronie Wydawnictwa Literackiego.